Tańczysz na łąkach Elysium
wpatrzona w niebiosa wzrokiem łagodnym.
Wcieleń twoich tak wiele poznałem,
niczym anioł o świcie dobrem raczyłaś.
Poniekąd upadek mej duszy zbłąkanej
był tylko chwilą piasku w klepsydrze,
lecz nigdy wiary nie zatraciłaś
w płonieniu pod powiekami wyczułem ogień.
A dziś jestem samotny bez parasola
i choć syren w milczeniu mijam tak wiele,
tej która zrodziła syna swojego marnotrawnego
nie chybnie duszy mojej brakuje.
Jak wybrać szlak w pokorze ku gwiazdom,
tak mi dziś brakuje słów prawdy serca twojego.
Na skraju rozpaczy przysięgam i Bóg mi świadkiem,
że istota słaba we mnie jak demon tkwi.
Przysięgam walczyć
na drodze do prawdy choćby, na śmierć skazali,
na wieczne potępienie oddali;
to wiem, że pewnego dnia znów się spotkamy.
Tam gdzie gaje oliwne radość niosą,
tam gdzie brak trucizny ludzkich słabości,
tam i na zawsze.
Zdjęcie: Bebzol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz