U stóp sklepienia wrót Andromedy
świt pieści aksamit nieba,
błądząc w półmroku zasypiam w próżni,
pierwotne tchnienie kowala losu.
Ciąg niecnych myśli, krwawych osądów,
mętne misterium nieskończoności.
Odlane z wosku wróżby nieznane,
piętno Gomory ludzkości dane.
Ciernie minione, łzy, ich kamienie,
rozpacz nad zbytkiem w robactwa glinie.
Na epitafium morze chryzantem,
to, co prawdziwe nigdy nie zginie.
Zdjęcie: samequizy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz