29 września 2015

Dzieci Swałki. Czy ktoś o nas pamięta?


To była chłodna, otulona gęstą mgłą październikowa noc. Temperatura sięgała minus piętnastu stopni.
Julię zbudziły krzyki, szlochy kobiet z wysypiska. Wybiegła z prowizorycznej, blaszanej chaty, gdzie za ocieplenie służyły liście, wilgotna słoma oraz powpychane w szpary stare szmaty znalezione gdzieś pośród śmieci.
 Grono kilku mężczyzn i kobiet stało nad martwym ciałem Siergieja. Zanim trafił na Swałkę błąkał się po miejscowych melinach, dworcach oraz przytułkach dla bezdomnych. Z opowieści, które snuł przy ognisku, w przypływach bardzo rzadkiej trzeźwości, wspominał o rodzicach, którzy zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. To bolesne wydarzenie sprawiło jego powolne staczanie się na samo dno taniego alkoholu, a jeśli go brakowało odurzał się wszystkim, co mu wpadło w ręce:  benzyna, kleje, rozpuszczalniki.
Od jakiegoś czasu chłopak zamknął się w sobie całkowicie i powoli odcinał się od miejscowych, przeczuwał powoli że zbliżają się jego końcowe dni. Ubiegłego wieczoru stał jakby z boku tego wszystkiego, rozmarzony, zagubiony wdychał kolejne opary butaprenu na przemian z wypijanym metylem.
 Nikt nie przeczuwał że następnego ranka odejdzie w zaświaty. Szczury natrętnie buszowały w około ciała. Julia wzięła w dłoń gruby kij, odpalając od ogniska próbowała odpędzić włochate, obrzydliwe bestie szukające żeru. Z odległości na ogniu stał stary garnek z wrzącą wodą i choć na wysypisku był kran częściej ciekła z niego rdza. Paru mężczyzn w brudnych łachmanach wykopało w kilkanaście minut maleńki grób, w którym złożyli bezwładne ciało trzynastoletniego wówczas Siergieja. Nieopodal miejsca zgonu, pusta butelka, a na jej dnie kilka kropel po spirytusie świadczyło jak niewiele znaczy człowiek. Jedynie trzyletnia Olga, słoneczko moskiewskiej nędzy z uśmiechem cichutko gaworzyła szarpiąc guzik zbrudzonej jasnoszarej kurteczki.
Haniu Polak, dziękuję za inspirację.








Fotografia: www.malbork.naszemiasto.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz