21 lipca 2014

Zraniona





Poznałem Ją, była niezwykła,
tak aksamitna jak woda czysta. 

Tak delikatna jak płatki róż, 
chciałem być dla Niej jak Anioł Stróż. 

Słowem tym swoim dawała siłę, 
bym się nie poddał nawet przez chwilę. 

Byle w tym miejscu nie stanąć dziś, 
w środku swej drogi, nie zamknąć drzwi. 

Skaza i ból, piętno, naznaczenie 
w sercu Jej było, duże cierpienie. 

Wciąż próbowałem być Jej ramieniem, 
czy się udało? Tego ja nie wiem. 

Zdrada tak często prześladowała,
choć Ona od życia niewiele chciała.

Być tą kochaną, czy to tak wiele,
by ktoś na zawsze był przyjacielem?

Pomocną dłonią codziennie z rana,
tak bardzo chciała być zakochana,
lecz podły los kamienna droga, 
czy ją pokonać dziś Ona zdoła?

Czy zdąży uciec przed tym, co złe,
by już na twarzy nie było łez?

Serce me małe, lecz wiara wielka, 
że uda mi się dać klucz do szczęścia.

Pokonać siebie ostatni raz,
iść razem z Nią przez życia szlak.

By czuła zawsze moją ochronę, 
aby zniknęło, co było chore.

Nie dać Jej skrzywdzić nigdy za dnia, 
a ciemną nocą na warcie stać. 








2 komentarze: