Po drugiej stronie tęczy ujrzałem rozdroże,
przyjaciół, co gestem gościli, lecz i piewców fałszu.
W drodze do arkadii naznaczony piętnem samotności
Na początku zaszczytem była obecność między nimi,
na ich ucztach mięsiwem i winem suto zakrapianych.
Słowa pochwalne nie gorsze od cytatów Szekspira,
lecz woń ich tak mdława jak impresji chwila.
Przemierzałem swoje myśli w poszukiwaniu odpowiedzi.
Zdzierałem maski, co kryły oblicza zdradliwych istot.
Gdzieś w tym galimatiasie pozbawionym właściwych treści,
odkryłem arkana w drodze do światłości
I znów tu stoję jak na początku swojej drogi,
na wielobarwnej wstędze zrodzonej z deszczu.
To znak przymierza z ojców na synów,
niechaj ten symbol dziś mnie prowadzi.
Zdjęcie: www.cliparts.co
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz