18 czerwca 2014

MARSZ ZATRACONYCH DUSZ

I szedł ten szary człowiek 
w ognisty światła płomień.

Czymże jest ludzka litość? Pogardą?
Czy rzecz jest to nabyta wiarą?


Szli tysiącami w marsz u milczenia
głodni, samotni do zatracenia.

Wielu z nich już nie wierzyło, że 
ujrzą jeszcze swą dawną miłość. 

Córki, synowie, matki, ojcowie
cale rodziny zabrane sobie.

Bez imion, nazwisk, stłumione łzy
tylko numery w pamięci ich. 

Druty kolczaste, krwawiące rany
stoją znów murem, kolejne strzały.

Niektórzy jeszcze ślepo wierzyli
w to, co im inni o nich mówili. 

Wciąż zapewniali, wciąż uśmiechali,
kłamstwa na wiatr ciągle rzucali.

A w głowach jedna była ich myśl,
całe narody tym ogniem stlić.

By nikt nie pamiętał śladu ich krwi
ich bohaterstwa, walki o byt.

Uciekam czasem do tamtych dni, 
gdzie żywot ludzki nie znaczył nic.

Gdzie ludzie życie swe poświęcali
aby, ci młodzi świat dziś poznali.
           

I odkrywali, i pamiętali tych, 
którzy wolną Polskę nam dali.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz