6 grudnia 2014

Prośba o wenę





Spoglądam w przepaść 
ujrzałem kamienie -
tysiące wspomnień, 
które gdzieś zgubiłem.
W siebie zwątpiłem,
a także w swoją wenę.
Uciekła gdzieś?
Gdzie?
Tego ja nie wiem.
Pustka w mojej głowie,
pozostały zgliszcza,
spopielone myśli
jak iskry z ogniska.
Dźwigam wciąż bagaż
wątpliwego doświadczenia,
co mam dzisiaj począć
skoro się nie zmieniam?
Poezja ta spisana
mocno we mnie krzyczy,
obszar nie spisany
w mym umyśle milczy.
Kim więc dzisiaj jestem?
Czy zabrakło celu?
Czy stanąłem w miejscu
drogi Przyjacielu?
Słowa moje
na papier przelane
były mi cenniejsze
niźli piękny diament,
perła morskiej głębi,
niczym niezmącona
chwila mej poezji.
Nie jedną osobę
tu i ówdzie wzruszy,
chciałem w każdym
sumienie poruszyć.
Nie chciałem swych łez
w kartki biel przelewać,
lecz niewielki wybór,
gdy natchnienie miewam.
Czerpię prosto z losu
żywota ludzkiego,
każdy jest przykładem
skryby prawdziwego.
Dobro oraz zło
dwa pierwiastki świata
jeden z drugim ciągle
w wierszach swych przeplatam.
Odejść mogę zawsze
w ciszy i milczeniu,
albo tak jak Danton
bólu i cierpieniu.
Dzisiaj proszę Boga
abym nie zaprzestał
i weny nie stracił, 
o to żebym dobrem, zło
swym wierszem strawił.








Autor zdjęcia: www.vviktoria.flog.pl



1 komentarz: