Zaświeciło światło w mym szarym tunelu,
zagościła miłość w moim małym sercu.
To czego pragnąłem, to czego pożądałem,
a nigdy tak naprawdę ja tego nie miałem.
Budzić się o świcie, z radością iść przez życie
będąc znowu sobą znaleźć się na szczycie.
Tak często upadałem, chmur nie dotykałem,
teraz gdy je widzę, wiem co znaczy życie.
To czego naprawdę jest mi chyba brak
to świadomość tego, że na wszystko przyjdzie czas.
Mijające chwile nie do zapomnienia,
ktoś mi kiedyś powie, że się w końcu zmieniam.
Płynę na okręcie bez kompasu, steru,
byle do wolności i życiowych celów.
Nie ja jeden w świecie błędy popełniałem,
głębsza analiza, w końcu zrozumiałem.
Nie szukam ja szczęścia w monetach, zabawach,
złotych myśli górach nie do pokonania.
Zawsze jest ktoś lepszy, mądrzejszy i silniejszy,
ktoś kto Tobą wzgardzi lub żywot polepszy.
Sztuką być aktorem na tej dziwnej scenie,
wciąż improwizować, nie rywalizować.
Nie potrzebna półka pełna mi pucharów,
rdza pokryta kurzem i milion dolarów.
Do grobu nie wezmę, na pewno jej nie wydam,
hieny te cmentarne wnet na nią będą czyhać.
Wybrałem więc szczęście, wstydzić się nie będę.
Klucze do wolności, raju bram radości.
Co inni powiedzą już mnie nie obchodzi,
ważne to, co z serca z dnia na dzień wychodzi.
Każdą wolną chwilę, wciąż poświęcam Bogu,
dawać sobą szczęście, miłość, radość, pokój.
Piękny wiersz,naprawdę masz talent.
OdpowiedzUsuńTakiego Cię Dave nie znałam.Piękny wiersz.
OdpowiedzUsuńEwa B.
Bardzo wam dziękuję
OdpowiedzUsuń